Mobilne

„Rayman Jungle Run” na maksa

Wydane w 2011 roku „Rayman Origins” to dla mnie jedna z najlepszych platformówek ostatnich lat. Wykorzystując dobrze znane rozwiązania, gra nie tylko stanowiła wyzwanie dla zręczności naszych kciuków, ale urzekała też fantastycznym dwuwymiarowym światem pełnym bohaterów, których po prostu nie dało się nie lubić. Dokładnie tak samo jest z „Raymanem” na iOS-a.

„Jungle Run” wykorzystuje jeden z najprostszych rodzajów rozgrywki na urządzeniach dotykowych, który określić można jako „gra biegana”. Nasza postać zasuwa przed siebie, a my dotknięciami ekranu wywołujemy jej reakcję – zbieramy skarby lub unikamy niebezpieczeństw. Podobny motyw wykorzystywały dziesiątki innych produkcji, w tym takie hity jak „Jetpack Joyride” i „Temple Run”. Żadna z nich nie była jednak takim mobilnym dziełem sztuki, jak nowy „Rayman”. Ręcznie rysowane tła poziomów, animacje postaci, wreszcie dopełniająca całości muzyka – wszystko to w jakości nie gorszej od tego co widzieliśmy w „Origins”.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Film, Gry komputerowe, Mobilne

Das ist ein znak czasów

Jednym z nielicznych zabawnych momentów zabójczo nieśmiesznej komedii „Iron Sky” jest ten, kiedy szalony niemiecki naukowiec, który całe swoje życie spędził na księżycu, spogląda na iPhone’a amerykańskiego astronauty. Was ist das?

Profesorek nie daje się przekonać, że „das” to po prostu komputer, pokazując naiwnemu przybyszowi, jak wygląda prawdziwy komputer – ten oczywiście jest wielkości mieszkania o ponadprzeciętnym metrażu. Żart udany, mnie skłonił dodatkowo do małej refleksji. Małej, bo mój iPod mieści się przecież w dłoni, chociaż swoją mocą dalece przekracza to, co zaledwie dekadę temu oferowały duże PeCety.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Mobilne

Kosmiczne ptaki

Finowie z Rovio mogą odetchnąć z ulgą, bo gracze najwyraźniej zaakceptowali ich pomysł na kontynuację mobilnego przeboju. „Angry Birds: Space” w ciągu zaledwie kilku dni pobrało ponad 10 milionów ludzi. Ja też – i nie żałuję.

Podoba mi się, że w „Angry Birds: Space” zaoferowano coś nowego, a nie tylko np. dziesiątki nowych poziomów. Ptaki wystrzeliwane w kosmosie podlegają innym prawom fizyki – w próżni poruszają się po prostej, na orbitach zaś zakręcają. Często wymaga to dłuższej chwili namysłu przy celowaniu niż w oryginale, więcej też jest możliwości niszczenia poukrywanych na planszy świń, np. tak celując, by ptak dotarł do celu od tyłu. Nowa formuła rozgrywki sprawia sporo frajdy, ale…

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Gry komputerowe, Mobilne

„Snark Busters” czyli chwila z niezłym hidden object

Długą przerwę zrobiłem sobie od ostatniej przygody z grami hidden obcject – w dużych ilościach potrafią one znużyć, jednak odpowiednio dawkowane zapewniają zwykle miłą odskocznię od rzeczywistości. W tym celu polecam „Snark Busters: Welcome to the Club!”.

Bohaterką gry jest Kira, bardzo nieposłuszna córeczka poważanego w lokalnej społeczności starszego jegomościa. Za jedną z ostatnich psot – kradzież hełmu szefa policji – zostaje przez niego zamknięta w areszcie domowym, co jednak nie przeszkadza dziewczynie w poszukiwaniu tytułowego Snarka, mitycznego stwora, którego widziało niewielu, a nie złapał nikt. To wstęp do całkiem ciekawej opowiastki rozpoczynającą się ucieczką ze starego zamku przeplataną wizytami w magicznej rzeczywistości po drugiej stronie lustra.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Mobilne

„Burn The City” – płoń mieścino, płoń

Gier za 0,79 centów na App Store nie brakuje, tym bardziej jeśli szukamy produkcji w stylu „Angry Birds”. A po co takowych szukać skoro żadna grywalnością i liczbą plansz nie przebije fińskiego hitu? Chociażby po to, by jako groźny smok puścić z dymem jakieś miasto.

Założenia „Burn The City” są bardzo proste – z lewej strony ekranu stoi potwór, z prawej na zrównanie z ziemią czeka miasto. Maźnięciami wyprowadzamy z pyska kreatury kule ognia, a destrukcja podlega ocenie. Za zwykłe spalenie punktów jest niewiele, warto więc celować w składy amunicji, reaktory jądrowe lub przynajmniej postarać się, by fireball odbił się od skały i zniszczył kilka budynków naraz. Jest też taktyka „ogryzka” – najpierw urywamy fragment wysokiego budynku (mniej więcej na środku) a potem trafiamy w wyrwę by dopełnić dzieła. Źle nie jest.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Mobilne

Mobilny „Dead Space” jest naprawdę straszny!

Pierwszy „Dead Space” na PC nieźle mnie nastraszył, dwójka już dużo mniej, co zresztą wytykałem twórcom w mojej recenzji na początku roku. Teraz wziąłem na tapetę wydanego w marcu „Dead Space’a” w wersji na Urządzenia.

Wiszące w lokacjach plakaty „Twój los jest w twoich rękach” mówią wszystko o zasadach gry. Wcielamy się w mechanika zakutego w podobny skafander co Isaac Clarke. Akcja mobilnego „Dead Space” rozgrywa się mniej więcej trzy lata po wydarzeniach z oryginału stanowiąc prolog dla dwójki. Bohaterem gry jest niejaki Vandal, jeden z niedawno zwerbowanych przez kościół Unitologów wiernych, który zostaje wysłany z tajną misją do kopalń Tytana. Jak łatwo się domyślić, za naszą sprawą rozpętuje się piekło, które dopadnie hospitalizowanego w tym samym kompleksie Clarke’a. Historię przedstawiono nieźle (pełne udźwiękowienie, filmiki na silniku gry), ale nie fabuła jest tu najważniejsza.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Mobilne

„World of Goo” – Nie wszystko złoto co się…

Swego czasu „World of Goo” zrobiło sporo szumu w świecie gier komputerowych, obok takich tytułów jak „Machinarium” stając się jednym z najgłośniejszych i najchętniej kupowanych tytułów niezależnych. Czy sukces ten powtórzy wersja na mniejsze urządzenia z systemem iOS?

Skorzystałem z promocji i kupiłem „World of Goo” na mojego iPoda w promocji za 0,79 centów. Standardowa cena to 2,39 euro lub 3,99 za wersję HD, której nie ma co kupować o ile nie mamy iPada. Gra niczym nie różni się od wersji komputerowej oferując cztery liczące kilkanaście plansz rozdziały, epilog oraz sieciowe budowanie wieży z goo. Nie zmieniła się także mechanika rozgrywki, co już zaletą niestety nie jest.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Mobilne

„Broken Sword: Director’s Cut” – przygodowy klasyk na iPoda

Bez dwóch zdań: jestem oczarowany! Wielkim fanem serii „Broken Sword” nigdy nie byłem, tymczasem odświeżona wersja klasyka point’n’click z 1996 roku wciągnęła mnie bez reszty. Gra nie dość, że się nie zestarzała, to dzięki dodaniu przez twórców nowych etapów – stanowi zupełnie nowe doznanie.

Zaskoczeni będą weterani, którzy po odpaleniu gry nie zobaczą kultowej sceny z Georgem Stobbartem siedzącym przez paryską kawiarnią, mijającym go klaunem i eksplozją po chwili rozrywającą przybytek. Grę rozpoczyna jeden z dodanych do „Broken Sword: Director’s Cut” etapów. Wcielamy się w nich w Nico Collard, fotografkę i dziennikarkę. Dziewczyna zostaje wezwana do rezydencji francuskiego magnata medialnego. W powietrzu wisi ekskluzywny wywiad i „bunga bunga”, podstarzały oblech zostaje jednak zamordowany przez mima.

Czytaj dalej

Zwykły wpis
Gry komputerowe, Mobilne, Muzyka

Do pewnych rzeczy trzeba się w końcu przyznać

Ostatnio sprawiłem sobie iPoda Touch i w przerwach między graniem w „Angry Birds” zacząłem zgrywać na niego nieco muzyki. Znalazła się wśród niej ostatnia płyta Linkin Park, „A Thousand Suns”, mocno przeze mnie skrytykowana jeszcze przed premierą, po publikacji pierwszego singla promującego grę „Medal of Honor”.

Kto jak kto, ale jako w miarę profesjonalny recenzent powinienem pamiętać, że nie ocenia się książki po okładce – a tak stało się w tym przypadku. Mocno nie spodobał mi się utwór „The Catalyst”, który stanowi jeden z głównych elementów tkanki muzycznej krążka, jest jednym z utworów stanowiących o wyjątkowości albumu. I do diabła – podoba mi się!

Czytaj dalej

Zwykły wpis