Jednym z nielicznych zabawnych momentów zabójczo nieśmiesznej komedii „Iron Sky” jest ten, kiedy szalony niemiecki naukowiec, który całe swoje życie spędził na księżycu, spogląda na iPhone’a amerykańskiego astronauty. Was ist das?
Profesorek nie daje się przekonać, że „das” to po prostu komputer, pokazując naiwnemu przybyszowi, jak wygląda prawdziwy komputer – ten oczywiście jest wielkości mieszkania o ponadprzeciętnym metrażu. Żart udany, mnie skłonił dodatkowo do małej refleksji. Małej, bo mój iPod mieści się przecież w dłoni, chociaż swoją mocą dalece przekracza to, co zaledwie dekadę temu oferowały duże PeCety.
Nie odkrywam tutaj żadnej Ameryki, ale po prostu bezustannie zachwyca mnie fakt, że takie małe urządzonko ma w sobie lepsze (i to kilkukrotnie) „bebechy” niż mój pierwszy komputer z Celeronem 433 MHz i bodaj 32 MB RAM, który na przełomie wieku uchodził przecież za całkiem przyzwoity sprzęt. Do tej refleksji skłoniło mnie też kilka ostatnich premier w AppStorze, gdzie staram się wychwytywać co ciekawsze klasyki powracające w formie gier dotykowych.
Kilka lat temu trend ten zapoczątkowały takie tytuły jak „Wolfenstein 3D” (w miniony weekend oryginał obchodził 20-lecie!), czy gry przygodowe takie jak opisywany już przeze mnie „Broken Sword: Director’s Cut” lub „Broken Sword II: The Smoking Mirror”. Ostatnio to znacznie liczniejsze grono poszerzyło się najpierw o mobilną wersję pierwszego „Maksa Payne’a” (rocznik 2001), potem zaś o „Sid Meier’s Pirates!” (2004), które samo zresztą odtwarzało klasyk z 1987 roku.
Co jednak najważniejsze, tytuły te nadal zachwycają – może już nie do końca oprawą graficzną (niektóre nowe gry mobilne wyglądają dużo lepiej!), ale na pewno ogromną grywalnością. W „Maksa” i „Pirates!” pogrywam w każdej wolnej chwili, coraz bardziej zmieniają one też moje nastawienie do grania na iPodzie. Tak jak dotychczas poświęcałem na taką rozrywkę po kilkanaście minut, tak teraz godzinę, nawet dwie – jak przed komputerem. Jak tak dalej pójdzie, to przekonam się nawet do „Grand Theft Auto III”, które chociaż wspaniałe, to wydawało mi się „za duże” na platformy mobilne.
Oczywiście, można narzekać, że kciuki czasem bolą a oczy zaczynają łzawić, ale właśnie na tych platformach – iOSie i Androidzie – dla każdego gracza trawa jest tak samo zielona a słońce świeci równie mocno, jak przed laty. I właśnie dlatego, nawet te najkrótsze ucieczki do świata, w którym miało się te kilka lat mniej, są takie cudowne.