Mobilne

„Burn The City” – płoń mieścino, płoń

Gier za 0,79 centów na App Store nie brakuje, tym bardziej jeśli szukamy produkcji w stylu „Angry Birds”. A po co takowych szukać skoro żadna grywalnością i liczbą plansz nie przebije fińskiego hitu? Chociażby po to, by jako groźny smok puścić z dymem jakieś miasto.

Założenia „Burn The City” są bardzo proste – z lewej strony ekranu stoi potwór, z prawej na zrównanie z ziemią czeka miasto. Maźnięciami wyprowadzamy z pyska kreatury kule ognia, a destrukcja podlega ocenie. Za zwykłe spalenie punktów jest niewiele, warto więc celować w składy amunicji, reaktory jądrowe lub przynajmniej postarać się, by fireball odbił się od skały i zniszczył kilka budynków naraz. Jest też taktyka „ogryzka” – najpierw urywamy fragment wysokiego budynku (mniej więcej na środku) a potem trafiamy w wyrwę by dopełnić dzieła. Źle nie jest.

Osobom przyzwyczajonym do interfejsu z „Angry Birds” menu gry od razu wyda się znajome – przynajmniej do czasu pierwszego dotknięcia palcem. Okazuje się, że elementów menu nie można przesuwać tradycyjnymi dla urządzeń Apple’a maźnięciami (które działają podczas samej rozgrywki), kolejne ekrany z odcinkami do wybrania oraz listą plansz w ramach odcinka przesuwamy więc dotykając strzałek w rogu ekranu – niezbyt to wygodne.

Niemiło zaskakuje też to, że gra składa się wyłącznie z jednego epizodu. Zamiast kolejnych, naszym oczom ukazuje się tabliczka: „Wkrótce”. W sumie „Burn The City” oferuje wyłącznie 45 plansz, na dodatek utrzymanych wciąż w tej samej, nocnej scenografii. Gra szybko się przez to nudzi i nie pomagają nawet pomysłowe konstrukcje kolejnych miast. Chociaż gra kosztuje 3 zł, to w tej cenie znaleźć można wiele ciekawszych propozycji – przynajmniej do czasu poważniejszej (oby darmowej) aktualizacji.

Zwykły wpis