„Żołnierze przyszłości będą wyposażeni jak chodzące F-16” – a przynajmniej tak jeszcze kilka miesięcy temu obiecywali twórcy kolejnej odsłony Ghost Recon. Po tym, co zobaczyłem na specjalnym pokazie gry w Paryżu, mogę napisać, że słowa dotrzymają.
W porównaniu z zeszłorocznymi zwiastunami oraz gameplayami zE3 2010 „Future Soldier” znacznie się zmienił. Wygląda na to, że twórcy spuścili nieco z tonu, jeśli chodzi o liczbę futurystycznych robotów i laserów na wyposażeniu przeciwników, w zamian uzbrajając nasz oddział w gadżety zaprojektowane na podstawie autentycznych prototypów broni amerykańskich sił specjalnych – niedaleka przyszłość (2027 rok) w „Ghost Recon” wydaje się tym samym niezwykle realistyczna.
Z Duchami dookoła świata
Etap, który widziałem, przenosi oddział Duchów do Nigerii, gdzie prowadzą śledztwo w sprawie przemytu broni. W grze odwiedzimy też m.in. Pakistan, Boliwię oraz kraje Europy Wschodniej i Rosję, opowieść zaś pójdzie w kierunku „globalnym”, a nam przyjdzie zapobiec wybuchowi kolejnej wojny światowej. (Rok temu mowa była o frakcji ultranacjonalistów, którzy doszli do władzy w Rosji i rozpoczęli podbój sąsiednich krajów. Teraz jednak nic nie wspominano o tym wątku).
Tymczasem naszym zadaniem w Afryce będzie dotarcie do obozu przemytników, infiltracja oraz wykradnięcie danych z ich komputerów. „Naszym”, ponieważ misje w kampanii będzie można przejść w kooperacji z trzema graczami wcielającymi się w pozostałych członków oddziału. Dołączą oni (lub odłączą się) w dowolnym momencie zadania, twórcy nie wyjaśniają jednak, w jakim stopniu ma to się przekładać na ich zasoby punktów, za które kupią ulepszenia broni i mundury w tej lub następnych misjach.
Wizytę w Nigerii poprzedziła cut-scenka, w której wraz z kompanami siedzimy w kabinie lecącego śmigłowca. Podczas gdy animacja przekonuje nas, że amerykańcy mięśniacy mają poczucie humoru, z kieszeni naszej postaci możemy wyciągnąć tablet, przejrzeć dane na temat misji oraz dobrać sprzęt w Gunsmith, naszej podręcznej rusznikarni.
Obiecane zostały aż 52 rodzaje pistoletów i karabinów, które wzbogacimy 49 modyfikacjami – tłumikami, pojemniejszymi magazynkami czy ulepszeniami sprężyn powodujących szybsze przeładowanie. Giwery mają posiadać nawet 10 slotów na dodatki, co da naprawdę spore możliwości w dobieraniu własnych narzędzi mordu. Będziemy w stanie również modyfikować strój naszego Ducha, m.in. wzbogacając go o „pelerynkę” zapewniającą częściową niewidzialność, ale o tym elemencie twórcy nie chcieli mówić nic więcej.
Upstrzony ekran?
Po rozpoczęciu rozgrywki jeden z Duchów odpalił latającego drona, by dokonać rozpoznania terenu. Chwilę po jego wypuszczeniu otoczenie rozbłysło strzałkami prowadzącymi do celów misji, sylwetkami przeciwników prześwitującymi przez ściany oraz wszelkimi wskaźnikami mogącymi przydać się w walce. Gdy oddział dotarł do rzeki, na jej drugim brzegu pojawiły się ikony i dymki z informacją o polu minowym – rzucony zza zasłony granat wywiadowczy (zamiast ładunku wybuchowego posiada sensory) wskazał dokładne rozmieszczenie min i pozwolił na bezpieczne przejście.
Mnogość informacji wywiadowczych przysłaniających ekran początkowo przytłacza, wydaje się też kuriozalna, jednak gdy nauczymy się z nich korzystać, okazuje się, że „Future Soldier” daje nam spory wachlarz możliwości taktycznych oraz sposobów na przejście danego etapu. Nikt nie zmusza nas do przekraczania zaminowanej rzeki, w końcu kawałek dalej jest most. Wywiad pokazuje nam, czy strzegące go drony strzelnicze są włączone. Ujawnia również zasięg ich strzału – wystarczy zakraść się w pobliże i użyć kolejnego innowacyjnego granatu, tym razem wyposażonego w ładunek elektromagnetyczny niszczący wszelką elektronikę w jego zasięgu. Warto dodać, że korzystanie z wywiadu nie będzie konieczne, bez niego jednak gra stanie się dużo trudniejsza – bez regularnego zbierania informacji nie zobaczymy nawet znaczników symbolizujących wrogów na naszej minimapie.
Kooperacja a komunikacja
W „Future Soldier” nie będzie rozbudowanego systemu komend znanego z poprzednich odsłon serii „Ghost Recon”. W grze z kolegami nie użyjemy też mikrofonów. Jedyną formą porozumiewania się ma być oznaczanie celów. Jeden gracz może zaznaczyć do czterech przeciwników, pozostali, celując w poszczególnych delikwentów, zadeklarują, którego „ściągną”. Ten sam przycisk służyć ma do wskazywania kumplom, gdzie powinni się udać oraz do wzywania wsparcia, kiedy nieprzyjaciel weźmie nas w krzyżowy ogień. Jeśli wziąć pod uwagę, że każdy gracz będzie mógł korzystać z dronów zwiadowczych (mimo że dane zebrane przez jednego dostępne będą dla wszystkich), jak i oznaczać cele, to bez bardziej zaawansowanego systemu komunikacji do zabawy szybko może wkraść się ogromny chaos.
Właśnie tak było podczas sesji multi, jaką rozegrałem wraz z innymi dziennikarzami i twórcami. Nie znaliśmy się, nie mieliśmy też jak porozumieć się w kwestii wyboru klas postaci (na szczęście można je było zmieniać). Podczas pojedynków sieciowych nie mamy już dostępu do wszystkich opcji – dronów używać może tylko zwiadowca, dostęp do ciężkiej broni ma strzelec, technik zajmuje się hakowaniem komputerów i podkładaniem bomb. Ze względu na to, że w sieci walczyć mają ze sobą ośmioosobowe drużyny, klas wydaje się przynajmniej o jedną za mało – przydałby się jeszcze ktoś na wzór medyka.
Do boju!
Możliwość modyfikowania broni, nowoczesne gadżety i nietypowy, szalenie rozbudowany interfejs przedstawiający dane wywiadowcze sprawiają, że „Future Soldier” może być naprawdę wciągającą strzelanką taktyczną, zwłaszcza w kooperacji oraz multi. Całość opakowana będzie w grafikę, która już teraz sprawia, że nowy „Ghost Recon” jest najładniejszą odsłoną serii oraz dotrzymuje kroku najefektowniejszym shooterom na rynku. Oby tylko wrażeń nie zepsuły uproszczony system komunikacji z członkami oddziału i chaos, który taktykę zastąpi strzelaniem gdzie popadnie.
PS. Tekst powstał dla CD-Action jeszcze przed E3, natomiast podczas targów zaprezentowano wersję gry na X360 z obsługą Kinecta, która robi naprawdę niezłe wrażenie.