Wiedząc już, że zmiażdżone przez media i graczy, powstałe w bólach „Aliens: Colonial Marines” nie dostarczy mi frajdy z zabijania Obcych (tych Obcych!) zacząłem myśleć w jaki sposób mogę nakarmić swój głód kwasowej krwi ksenomorfów. Podpowiedziała mi promocja w jednym ze sklepów internetowych – „Warhammer 40,000: Dawn of War II”. Ale jak to?!
Odpowiedź jest prosta: Tyranidzi. Twórcy figurowego „Warhammer 40,000” wzorowali swoje roje pożerających światy kosmicznych robalo-potworów właśnie na działających instynktownie, śmiertelnie niebezpiecznych Obcych, co po prostu widać i fioletowy kolor pancerzy Tyranidów tego nie ukryje. W „Dawn of War II” ich rój dociera do jednego z systemów szkoleniowych Imperium, gdzie opór stawiają mu oddziały Krwawych Kruków. W przeciwieństwie do Kolonialnych Marines, zakon Kruków posiada lepsze opancerzenie, silniejszą broń, no i przede wszystkim mechaniczne piło-miecze, co gwarantuje krwawą jatkę. Po pierwszym od czasu premiery gry w 2009 roku ponownym zainstalowaniu i uruchomieniu gry zwątpiłem jednak, czy aby na pewno był to dobry wybór.