Gry komputerowe, Gry konsolowe

gamescom 2010 – wrażenia z targów

Targi w Kolonii dobiegają końca, pora więc spisać wrażenia z mojej tam wizyty. W zeszłym roku nie miałem okazji być na pierwszej edycji imprezy po przenosinach z Lipska, a że Games Convention bardzo lubiłem, to do kolońskiej imprezy podchodziłem z lekką rezerwą.

I może właśnie dlatego, pomimo niewielkich organizacyjnych zgrzytów (przynajmniej od strony dziennikarza korzystającego z centrum prasowego, odwiedzającego strefę biznesową, itp.), gamescom mogę uznać za udany – przede wszystkim ze względu na obejrzane tam gry.

Tytułem który zrobił na mnie największe wrażenie był zapowiedziany tuż przed targami „BioShock Infinite”. Już sam trailer wygląda świetnie, jednak zaprezentowany fragment rozgrywki dosłownie wbił mnie w skórzaną kanapę na której siedziałem. Akcja gry toczyć się będzie nie w mrocznych lokacjach podwodnego miasta, ale w Columbii – podniebnym mieście zbudowanym przez najtęższe amerykańskie umysły pod koniec XIX wieku. Gracz, jako prywatny detektyw, trafia do Columbii w 1920 roku, gdy metropolia znajduje się w stanie kompletnego rozpadu. Lata walk o władzę w mieście zmieniły niegdysiejszy raj nie do poznania. Unoszące się na gigantycznych balonach kamienice na naszych oczach rozpadają się w drobny mak i musimy uskakiwać przed spadającym gruzem, gdzie indziej pali się dom handlowy, którego wejście wciąż zamiata robot sprzątający. Podobnie jak w poprzednich „BioShockach”, również w „Infinite” świat realny miesza się z technologicznym wizjonerstwem i mocami nadprzyrodzonymi. Tymi ostatnimi dysponuje Elizabeth, której odnalezienie i uratowanie z Columbii jest naszym celem. Zdolności kobiety udzieliły się zarówno mieszkańcom, jak i naszej postaci, dzięki czemu w walce oprócz tradycyjnych broni użyjemy też telekinezy, złapiemy lecące w naszą stronę pociski i obrócimy w stronę przeciwników (robi wrażenie, gdy zatrzymamy w ten sposób kulę armatnią!), czy błyskawicy. Na wielu etapach towarzyszyć nam będzie Elizabeth, zaś by odnieść sukces w walce konieczna będzie współpraca między postaciami – kobiety przyzwie np. deszcz, nasza błyskawica zaś porazi prądem zbliżających się przeciwników. Może to zwiastować pojawienie się w grze co-opa, ale twórcy nie zdradzają jeszcze szczegółów i nie ma co się dziwić – premiera przewidziana jest dopiero na 2012 rok.

Nieźle prezentuje się strzelanina tworzona przez polską ekipę People Can Fly pod wodzą Adriana Chmielarza. „Bulletstorm” jest efektowny i umożliwia mordowanie na dziesiątki sposobów – co jeden, to bardziej widowiskowy. Przy całej efektowności oprawy, monumentalnych poziomach i gigantycznych wrogach, gra nie jawi się jednak jako nic więcej niż stworzony za o wiele większe, wyłożone przez Epic Games i Electronic Arts, pieniądze klon Painkillera. Ale spodziewałem się czegoś więcej…

Największe rozczarowanie przyniosły mi jednak prezentacje gier BioWare. „Star Wars: The Old Republic” w akcji prezentuje się najwyżej przeciętnie. Pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi do głowy po zobaczeniu gry to „Star Trek Online”, czyli mnóstwo smaczków dla fanów, ale opakowane w mało efektowną, nieco komiksową grafikę (przynajmniej w widzianych przeze mnie etapach lądowych) oraz niewygodne sterowanie i interfejs. Odnoszę wrażenie, że BioWare ma na głowie za dużo projektów, które przerastają możliwości studia swoim ogromem. Ot chociażby „Dragon Age 2”, którego największą zaletą ma być to, że… zrezygnowano w nim z praktycznie wszystkich wyróżników pierwszej części – gra zostanie do bólu uproszczona, a w akcji przypomina japoński slasher z bohaterem trzymającym dwa razy większy od niego fikuśny mieczyk, którym wywija jak wstążeczką. Wreszcie trzeci prezentowany na gamescomie tytuł BioWare, czyli „Mass Effect 2” na PlayStation 3. Informacja o porcie na konsolę Sony na pewno ucieszy jej użytkowników, jednak szefowie studia zrobili przy tym tyle szumu jakby co najmniej ogłaszali trzecią część kosmicznej sagi – najnormalniej w świecie zrobiło mi się smutno i żal Raya Muzyki, który z mało szczerym uśmiechem na ustach przekonywał jakie to wiekopomne wydarzenie.

Zamiast jednak tyle narzekać wrócę do tytułów i wydarzeń, które zrobiły na mnie pozytywne i więcej niż pozytywne wrażenie. Na pewno cieszy zapowiedź nowego „Heroesa” pod zmienionym tytułem „Might & Magic: Heroes VI”. Ciekawe, że nie robią go Rosjanie, ale odpowiedzialne m.in. za „Warhammer: Mark of Chaos” studio Black Hole. Pierwszy zwiastun pozwala spodziewać się nieco mroczniejszej atmosfery, również screeny wyglądają zachęcająco.

Bardzo zaskoczył mnie natomiast nowy dodatek do „Warhammer 40,000: Dawn of War II” o podtytule „Retribution”. Zaoferuje on kilka kampanii singlowych z czego w pierwszej pokierujemy orkami. Rozgrywka prezentuje się fantastycznie, nie tylko ze względu na poprawioną grafikę i specyficzny klimat towarzyszący graniu tą brutalną a jednocześnie przezabawną frakcją, ale także dlatego że do gry wraca element rekrutacji jednostek. Nie będziemy już ograniczeni do kierowania kilkoma bohaterami, po przejęciu odpowiednich punktów na mapie zrekrutujemy zarówno piechotę jak i pojazdy, które pomogą nam w rozprawieniu się chociażby z Eldarami.

Obiecująco wyglądają też dwie strategie w wersji MMO. „Company of Heroes Online” sprawdza się już na rynkach azjatyckich, dla nas dostępna ma być od wiosny 2011 roku – kompletnie za darmo, w dodatku wraz z 15 misjami z pierwowzoru. Rozgrywanie misji nie różni się znacząco od multiplayera z „CoH”, gra wzbogacona zostanie sieciową otoczką w postaci tworzenia własnej postaci dowódcy, którego umiejętności między misjami rozwijać będziemy za zdobyte punkty doświadczenia, pozyskane zasoby wykorzystany zaś na kupno nowych jednostek i ulepszeń do wykorzystanie w grze. Na gamescomie ogłoszono też powstawanie „Age of Empires Online”. Sieciowa wersja jednej z najsłynniejszych strategii w dziejach najprawdopodobniej będzie płatna, wykorzysta też usługę Games for Windows LIVE, która – nareszcie i w końcu! – w okolicach października stanie się oficjalnie dostępna i wspierana w Polsce. Niestety, nie miałem okazji lepiej przyjrzeć się nowym mechanizmom w grze. Rozbudowa i walki nie będą się znacząco różniły od tych z poprzednich części, wzbogacone zostaną jednak o takie elementy jak rozwój naszej postaci (z tym że „postacią” będzie stolica, główne miasto, którym będziemy zarządzać i gdzie dostaniemy kolejne questy)  czy chociażby możliwość handlowania z innymi graczami. Jedyną ujawnioną nacją są póki co Grecy, kolejnymi będzie najprawdopodobniej Rzym i Egipt. Klimatycznie prezentuje się natomiast komiksowa oprawa graficzna. Na stronie gry można już zgłaszać się do testów wersji beta.

Grą która na targach mnie po prostu urzekła jest „LEGO Universe”. MMORPG w świecie duńskich klocków ma wszystko to, co inne gry sieciowe – kreację i rozwój postaci, rajdy, PvP, zbieranie itemów, itp. Esencją rozgrywki będzie jednak układanie klocków! Wszechświat zagrożony jest przez kataklizm niszczący kolejne klockowe światy. Dołączając do elitarnych jednostek Nexus musimy zwalczać siły ciemności, następnie zaś przejmować posiadłości na zniszczonych planetach i odbudowywać je – w jaki sposób zależeć będzie tylko i wyłącznie od naszej wyobraźni. Z czasem do naszej dyspozycji oddane zostaną dziesiątki i setki rodzajów klocków pozwalające na konstruowanie niemal każdej konstrukcji (niemal, ponieważ nasze dzieła przechodzić będą przez moderację – w grze będą też młodsi gracze, którym twórcy chcą oszczędzić oglądania kanciastych cycków, czy leczących czyjeś kompleksy fallusów). Całość jest niesamowicie kolorowa a za sprawą mnóstwa humoru również zabawna. Rozgrywka w „LEGO Universe” zapowiada się niesamowicie, dlatego już wykorzystałem otrzymany kod do wersji beta i zabieram się do tworzenia własnego ludzika.


To zaledwie kilka spisanych z głowy wrażeń z gamescomu. Gier widziałem oczywiście znacznie więcej, ale też nie sposób napisać o wszystkich. W pamięci zapadnie mi na pewno widok, gdy z jednej sceny zamiast tradycyjnymi koszulkami i podkładkami pod myszkę konferansjer rzucał w publikę… nowiutkimi obudowami do komputera. Warto też dodać, że niezwykle ważnym elementem tegorocznego gamescomu były gry konsolowe wykorzystujące techniki czytania ruchu gracza. Pod tym względem najlepiej zaprezentował się Kinect, zarówno jeśli chodzi o działanie technologii, jak i gry na tą „zabawkę” przeznaczone – różnego rodzaju tańce i platformówki, w których musimy podskakiwać i machać rękoma zbierając monety wyglądają fantastycznie, inne gry z kolei poprowadzą gracza przez poranną gimnastykę. Będę musiał poważnie rozważyć zainwestowanie w ten gadżet 🙂

PS. Niestety, na gamescomie niewiele można było zobaczyć ciekawych przygodówek, co jest o tyle dziwne, że targi odbywały się w rozkochanych w tym gatunku Niemczech. Z nowości zaprezentowano grywalne demo „Black Mirror III”, która jakościowo niewiele różni się od dwójki (co zresztą dobrze grze wróży). Na zamkniętej prezentacji miałem też okazję zobaczyć „The Next Big Thing”, nową produkcję twórców „Runaway”, ale o niej napiszę więcej w kolejnym wpisie.

Zwykły wpis