To nie jest kolejna gra o zombi – a przynajmniej nie taka, jakiej moglibyśmy się spodziewać. Podzielona na pięć odcinków przygodówka, stworzona na podstawie komiksu i serialu „The Walking Dead”, bardziej niż na eliminowanie dziesiątek żywych trupów stawia na nastrój, emocje, główkowanie przy rozwiązywaniu zagadek i dokonywanie trudnych wyborów. Efekt jest fantastyczny.
„The Walking Dead” to ukazująca się od 2003 roku seria czarno-białych komiksów napisanych przez Roberta Kirkmana, a narysowanych przez Tony’ego Moore’a i Charliego Adlarda, która w Polsce bardziej znana jest ze swojej adaptacji telewizyjnej. W serialu śledzimy losy bohaterów znanych z komiksów, grupy zwykłych ludzi, którzy pod wodzą byłego policjanta Ricka Grimesa starają się przetrwać w świecie opanowanym przez zombi. Gra luźno trzyma się oryginału – akcja dzieje się w tym samym czasie, ale poznajemy w niej nowych bohaterów, a gościnne występy postaci z serii to tylko smaczki dla fanów. Dzięki temu nic nie stoi na przeszkodzie, aby w odcinkowe „The Walking Dead” zagrały także osoby nieznające dzieła Kirkmana.
Głównym bohaterem pięciu epizodów growego „The Walking Dead” jest Lee Everett, czarnoskóry mężczyzna, były wykładowca akademicki, który zakuty w kajdanki opuszcza Atlantę na tylnym siedzeniu policyjnego radiowozu. Rozmowa ze stróżem prawa za kółkiem wyjaśnia, że jedziemy właśnie odbyć wyrok w więzieniu stanowym. To czego dokładnie się od niego dowiemy zależy już od wybieranych kwestii dialogowych. Rozmowy w całej grze (a przynajmniej w pierwszym, dostępnym w sieci odcinku zatytułowanym „A New Day”) są nieliniowe, a to co mówi nasza postać ma bezpośredni wpływ m.in. na relacje z napotykanymi postaciami. Ma to spore znaczenie na dalszym etapie rozgrywki, gdy po wypadku samochodowym i ucieczce przed hordą żywych trupów zaczynamy spotykać innych ocalałych, z którymi wspólnie szukamy bezpiecznej kryjówki przed zombi.
W grze wybieramy z kim nawiązać bliższe relacje, a kogo trzymać na dystans, np. kłamiąc odnośnie naszej przeszłości – niekonsekwentne łgarstwo najczęściej zostaje zdemaskowane, co może przysporzyć sporych problemów. Odpowiedzi często wybieramy pod wpływem impulsu, ponieważ czas na ich udzielenie jest ograniczony. W połączeniu z opierającymi się na sekwencjach QTE walkami z zombi, ucieczkami albo ratowaniem innych osób, rozgrywka w „The Walking Dead” jest bardzo dynamiczna, mimo że zachowuje ducha tradycyjnej przygodówki. Nie brakuje w niej bowiem momentów, kiedy chodzimy po lokacji, zbieramy przedmioty i zastanawiamy się w jaki sposób użyć ich, aby popchnąć akcję naprzód. W przeciwieństwie do średnio udanej serii „Jurassic Park: The Game”, tutaj wszystkie elementy rozgrywki ze sobą współgrają i nie przypominają zlepka przypadkowych scen-wyzwań. Zabawie sprzyja dodatkowo wygodne, intuicyjne sterowanie wykorzystujące gałki pada oraz guziki prawego krzyżaka (grałem w wersję PS3).
Warto podkreślić, że wybory dokonywane podczas rozgrywki mają realny wpływ na jej przebieg. Jedne postacie polubią nas i pomogą w trudnej sytuacji, inne znienawidzą i wykorzystają pierwszą okazję, żeby wbić nam nóż w plecy. Ale twórcy poszli o krok dalej – zdarzają się momenty, kiedy musimy zdecydować komu pomóc, a kogo zostawić na pastwę żywych trupów, a uratowane (lub nie) przez nas osoby pojawiają się (lub nie) w kolejnych odcinkach. Każdy z nich ma zapewniać około dwóch godzin zabawy w nietypowej oprawie utrzymanej w konwencji „wprawionego w ruch” komiksu. Na postawie swoich doświadczeń m.in. trzema sezonami „Sam & Max”, „Tales of Monkey Island”, „Puzzle Agentami” i „Jurassic Parkiem” mogę też śmiało powiedzieć, że jeśli cała seria będzie trzymała wysoki poziom pierwszego odcinka, to „The Walking Dead” zostanie najlepszą – najbardziej dopracowaną pod względem nieliniowej fabuły, grafiki i kwestii technicznych – produkcją w dorobku Telltale Games. Zakup obowiązkowy!