Wielkim nieobecnym mojego przeglądu przygodówek z E3 była „Gray Matter”. Powód był bardzo prosty – na temat gry nie powiedziano nic nowego/ciekawego od kilku miesięcy. Jej obecność w Los Angeles najmocniej zaznaczyło ogłoszenie kolejnego przesunięcia daty premiery.
Do Jane Jensen, twórczyni „Gray Matter” mam wielki szacunek za to, co przed laty dokonała z diabelsko trudną ale jakże ciekawą serią „Gabriel Knight”. Po cichu liczę, że w swojej najnowszej grze Jensen uda się choć częściowo stworzyć podobny nastrój i opowiedzieć historię równie mocno wciągającą jak przygody Knighta, których trzecia i ostatnia część pojawiła się przed dekadą.
Tymczasem na „Gray Matter” czekamy już od czterech lat, z czego ostatnie dwa to głównie kolejne informacje o przesunięciach daty premiery – tym razem na październik. Powody za każdym razem są inne: a to opóźniające się prace nad konwersją (gra powstaje również na Xboxa 360), to znowu jedna z dwójki głównych bohaterów przechodzi całkowitą zmianę wyglądu, co swoją drogą owocuje tym, że młoda dziewczyna zostająca w grze asystentką szalonego naukowca zaczyna przypominać emo-fankę Tokio Hotel.
Przed dwoma miesiącami (oraz na E3) zaprezentowano już demo samej gry, czego efektem są bogate galerie screenów jakie można znaleźć w sieci. „Gray Matter” wygląda na nich co najmniej obiecująco, chociaż przy wszystkich opóźnieniach jakie dotychczas zaliczył ten tytuł, z wyrażaniem jakichkolwiek opinii wolę powstrzymać się dopóki nie zagram w finalną wersję. Do tego czasu o „Gray Matter” ani słowa.