Gry komputerowe

W jakim kierunku podąży „Total War”?

Creative Assembly największą sławę zyskało dzięki serii strategii łączących turową część ekonomiczną z bitwami w czasie rzeczywistym. Wciąż pamiętam jakim pozytywnym zaskoczeniem i rewolucją w gatunku był wydany w 2000 roku „Shogun: Total War”. Po ponad 10 latach seria liczy sobie już pięć gier: „Shogun”, „Medieval”, „Rome”, „Medieval II”, „Empire” oraz kilka dodatków, w tym dwa samodzielne – „Medieval II: Królestwa” i „Napoleon”. „Total War” uznawana jest przez krytyków i graczy za jeden z najlepszych cyklów w dziejach – ja zresztą sam się do tego poglądu przyłączam namiętnie i z wielką frajdą grając w kolejne produkcje spod tego znaku.

Zanim jednak zespół CA dokonał przełomu w strategiach przez kilka lat tworzył gry sportowe dla Electronic Arts. Niedawno ogłoszono, że studio powraca niejako do korzeni i stworzy dla SEGI oficjalną grę Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Podobnie jak i wielu fanów „Total War”, również u mnie każda informacja o innej, niż ich sztandarowa seria, aktywności CA, wzbudza spore zdziwienie. Nie należę do osób, które od czasu gdy w 2005 roku studio stało się własnością niezbyt kojarzonej z grami strategicznymi SEGI, wietrzą jego rychłe zamknięcie lub kompletną zmianę profilu produkcji. Zdziwienie moje wynika bardziej z faktu, że oprócz znakomitego „Total War” studio to nie potrafiło stworzyć żadnej równie dobrej gry, czego przykładem futurystyczna strategia „Stormrise” oraz konsolowe slashery „Spartan: Total Warrior” i „Viking: Battle for Asgard”.

Prace nad dodatkowymi tytułami – pomimo, że CA ma dwa studia: w Wielkiej Brytanii i Australii – zawsze negatywnie wpływały na ich perłę w koronie. Nie da się bowiem ukryć, że od kilku lat – mniej więcej od czasu rewolucji dokonanej w „Rome” – gdzieś ta iskra boża w twórcach serii przygasa. W kolejnych grach coraz mniej jest innowacyjności, więcej powielania schematów a najwięcej bugów, które trzeba łatać dziesiątkami patchy – najlepszym tego przykładem jest „Empire”. Zastanawia mnie czy to powolne popadanie we wtórność będzie w stanie zmienić kolejna odsłona, której tytuł ma zostać ogłoszony na tegorocznych targach E3 w Los Angeles.

Wśród internetowych plotek pojawiają się typy, że powstanie sequel jednej z wcześniejszych produkcji, której akcja osadzona zostanie w epoce historycznej sprzed skonstruowania muszkietów i maszyny parowej. Osobiście obstawiałbym „Shoguna II”, w informacji tej nie widziałbym jednak za wiele dobrego. Fakt, powstałaby gra o pięknej grafice, rozbudowanej warstwie ekonomicznej i epickich bitwach. Z drugiej strony, nie byłoby to nic więcej jak kalka poprzednich produkcji wrzucona w nowe tekstury – a mnie już nudzi ciągłe granie w to samo. Chciałbym w tej serii czegoś nowego, czegoś na miarę bitew morskich z „Empire”, tylko że bardziej dopracowanego i grywalnego. Może rozwiązaniem byłoby stworzenie (w końcu) w pełni fabularyzowanej kampanii? Może próba większego nastawienia rozgrywki na sieciowość i zabawę ze znajomymi? Wreszcie, może całkowite zrezygnowanie z podziału na warstwę turową oraz bitwy i przedstawienie całego ogromu rozgrywki na jednej mapie w czasie rzeczywistym? Mam nadzieję, że twórcy znajdą rozwiązanie i uda im się tchnąć w serię nowego ducha.

Zwykły wpis