Dla mnie „XCOM 2” stanowi kontynuację niemal idealną. Przede wszystkich dlatego, że umiejętnie rozwija, to co sprawdzało się w poprzedniej odsłonie, chociaż twórcy pokusili się też o kilka udanych nowości. W rezultacie dostaliśmy prawdziwie wytrawną strategię, obok której nie sposób przejść obojętnie.
Jako że poprzednia odsłona „XCOM” zawierała dość znaczący polski akcent, to wypatrywałem ich również podczas mojej przygody z wydaną niedawną kontynuacją. W grze i tym razem znalazły się odwołania do naszej ojczyzny, chociaż mogą pozostawiać pewien niedosyt.
Z jednej strony bardzo rozbudowany kreator postaci pozwala wybrać dla naszej postaci polskie obywatelstwo, po czym nosi ona biało-czerwoną flagę na karku. Sam edytor daje natomiast na tyle duże możliwości edycji, że niektórzy fani już odtworzyli w nim Geralta z Rivii. Z drugiej jednak, brakuje przynajmniej kilku zestawów polskich „odzywek” w wersji audio, którymi stworzone postacie mogłyby ubarwiać rozgrywkę w trakcie misji.
O ile też w poprzedniej odsłonie jedna z baz XCOM zlokalizowana była na terytorium Polski, tak w „XCOM 2” naszego kraju nie obejmuje żadna strefa działań ruchu oporu przeciwko Obcym. Widać twórcy nie słyszeli o naszej narodowej wprawie w organizowaniu powstańczych zrywów z góry skazanych na porażkę…
Innym ciekawym akcentem wartym odnotowania są polskie nazwiska wśród gotowych modeli postaci dostępnych w edytorze – natrafimy na nie w gronie postaci przypominających wyglądem developerów gry. Wśród nich wyróżnia się Mariusz Wiecheć. W rzeczywistości, to polski modeler 3D pracujący w Stanach Zjednoczonych, w „XCOM 2” był zaś moim wiernym kompanem na polu walki, odważnym wojakiem, który zginął bohaterską śmiercią ratując z opresji swój zespół. Ułańska dusza!
Więcej polskich akcentów w „XCOM 2” nie doświadczyłem, a przyznam że liczyłem na nieco więcej. Na koniec zachęcam do przeczytania mojej szczegółowej recenzji najnowszej produkcji Firaxis Games opublikowanej na Polygamii. Poniżej krótki cytat na zachętę.
XCOM 2 potrzebuje dłuższej chwili, żeby rozwinąć skrzydła, ale kiedy już zbudujemy pierwsze pomieszczenia na pokładzie Avengera i wyszkolimy większą liczbę żołnierzy, nowa produkcja studia Firaxis Games potrafi wciągnąć na długie godziny. I tak jak przy niektórych strategiach możemy mówić o syndromie jeszcze jednej tury, tak tutaj objawia się on chęcią zagrania w jeszcze jedną misję. A potem w jeszcze jedną. I jeszcze jedną. I zanim się człowiek obejrzy, budzik dzwoni że już pora „wstawać” do pracy.
Zagrać?
Trzeba