Strasznie spodobał mi się nowy program lojalnościowy CD Projektu – wirtualną walutę, którą mogłem przeznaczyć na (niewielkie) zniżki przy zakupie kolejnych gier zastąpiono punktami, które wymieniamy na gry z oferty serwisu Good Old Games. GOG to taki growy antykwariat, znaleźć w nim można wiele niedostępnych już klasyków sprzed nawet 20 lat, przy czym wszystkie gry przygotowano tak, by hulały pod najnowszymi systemami operacyjnymi.
Swego czasu rejestrowałem w lojalnościówce CDP sporo gier, toteż na moim koncie znalazło się punktów na tyle, że wystarczy ich na kilka klasyków. Przeszukując ofertę natrafiłem na przygodówkę „Sanitarium” z 1998 roku. Słyszałem o niej wiele, ale jakoś nigdy nie miałem okazji zagrać, dlatego już po kilkudziesięciu minutach gra zawitała na moim dysku. GOG to bowiem sklep dystrybuujący drogą elektroniczną, wszystkie pliki gry pobierasz na swój komputer, dodatkowo nie są one zabezpieczone uciążliwymi programami antypirackimi więc łatwo można je wypalić na płytę i postawić na półce – zupełnie legalnie.
„Sanitarium” jestem zachwycony – mroczny, psychodeliczny klimat jest po prostu doskonały. W grze wcielamy się w Maksa. Po wypadku samochodowym budzi się on w szpitalu psychiatrycznym, w którym wybucha pożar. Fabuła łączy w sobie elementy thrillera i horroru science fiction tworząc opowieść, w której gracz nie wie co jeszcze jest prawdą a co już urojeniem. W ostatnich latach nie powstała żadna równie „dorosła” przygodówka. W „Sanitarium” pełno jest niepoprawności politycznej, religijnego obrazoburstwa, wulgarności – to gra z krwi i kości dla ludzi o naprawdę mocnej psychice. Klasyk ten, choć nie raz przyprawił mnie o gęsią skórkę, poznałem z naprawdę wielką przyjemnością.
W trakcie gry naszła mnie też pewna refleksja dotycząca samego gatunku gier przygodowych. W ostatnich kilku latach zrobiliśmy się (fani przygodówek, w tym ja) straszliwie wygodni. Nie tylko wszystkie miejsca interakcji na ekranie (postaci do rozmowy, przedmioty do obejrzenia, do podniesienia, czy urządzenia do użycia) mamy podpisane po najechaniu na nie kursorem, mamy też specjalne klawisze podświetlające nam wszystkie te punkty naraz, a niektóre gry oferują nawet zintegrowane systemy podpowiedzi na wypadek utknięcia. W „Sanitarium” nie ma nic z tych rzeczy, miejsca interakcji nie są nawet podpisane – polowanie na piksele jest codziennością tej gry. Uciążliwą, ale bardzo satysfakcjonującą.