Nowa Cywilizacja wciągnęła mnie bez reszty i nie mam wątpliwości, że spędzę przy niej jeszcze wiele długich, zimowych wieczorów. Nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń do tej gry – poza grafiką.
Miejscami grafika w „Civilization VI” jest infantylna, do absurdu naginając, a miejscami brutalnie łamiąc, niepisaną zasadę umowności oprawy w tej serii. Jeszcze bardziej doskwiera mi interfejs – kanciasty, przeładowany tekstami, w wielu miejscach nieczytelny. W porównaniu do „piątki” w wielu miejscach nowa Cywilizacja wygląda po prostu gorzej.
Z drugiej jednak strony, to naprawdę znakomita gra strategiczna. Po dłuższej chwili grania mankamenty wizualne przestają razić, w końcu zaś nie zauważa się ich w ogóle. Ekspansja terytorialna, prowadzenie badań, podboje i snucie planów o potędze całkowicie opanowują wyobraźnię gracza, a każda kolejna tura staje się ogromnym przeżyciem.
Swoimi wrażeniami z grania w „Civilization VI” podzieliłem się na gościnnych łamach Polygamii. Poniżej krótki cytat:
To wyśmienita strategia, która zachwyci fanów serii oraz bez reszty wciągnie nowych adeptów sztuki światowej dominacji. Spędzicie przy niej długie wieczory, zupełnie jak ja, co chwilę powtarzając jak mantrę: „jeszcze tylko jedna tura”. A że żadna recenzja Cywilizacji nie może się obyć bez przywołania tegoż syndromu, to wolałem zrobić to już na wstępie, by dalej po prostu skupić się na opisywaniu moich przygód z „szóstką”.
Zagrać?
Trzeba!