Gry konsolowe

Nowy porządek, stare konsole

O „Wolfenstein: The New Order” chciałem napisać głównie w kontekście tego, jak produkcja MachineGames i Bethesdy wygląda na PlayStation 3, ale że udało mi się (w końcu) go skończyć, to i lista narzekań będzie dłuższa.

Już od pierwszego trailera przemawiał do mnie setting „The New Order” – z jednej strony nawiązujący do II wojny światowej, z drugiej zaś autorski i zapełniony nietypowymi rodzajami przeciwników oraz broniami. I pod tym względem finalny produkt mnie nie zawiódł. Nowy „Wolfenstein” okazał się ociekać klimatem niezwykłego świata, który obudowano w miarę spójną historią z mnóstwem ciekawych postaci. Tylko to strzelanie wyszło jakieś takie…

April 11th, 2014 @ 22:48:23

Im dłużej grałem w „Wolfensteina”, tym bardziej czułem się ograniczony przez ślamazarność ruchów postaci, powolne przeładowywanie (i ładowanie broni energetycznej), niewygodne przełączanie się między broniami, mało precyzyjne celowanie (nawet na przycelowaniu), czy wreszcie niską responsywność kontrolera, przez którą momentami miałem wrażenie, że moje palce na padzie sobie, a gra sobie.

Najbardziej frustrujące były wszelkie boss fighty, które tylko podkreślały niedostatki systemu walki, same będąc przy tym mizernie zaprojektowanymi i mało satysfakcjonującymi etapami. Najlepszy przykład to walka finałowa, w której moim przeciwnikiem wcale nie był pomarszczony nazista w opancerzonym mechu, ale nieprzemyślany i niedopracowany kod szwedzkich programistów, z którym musiałem toczyć walkę bardzo nierówną, skazaną na wiele porażek i „mięs” rzuconych na wiatr.

„Wolfenstein: The New Order” to pierwszy tytuł wykorzystujący technologię id Tech 5 od czasu gdy ta zadebiutowała i skompromitowała się przy okazji „RAGE’a”. Silnik ten okazał się wtedy mało wydajny, miał wyraźne problemy z doczytywaniem tekstur, czy spadkami płynności. Od 2011 roku sytuacja ta wyłącznie się pogorszyła, bo „The New Order” w wersji na PlayStation 3 wygląda zdecydowanie gorzej od tamtej produkcji.

Część obiektów 3D na PS3 przypomina płaskie placeholdery zastępujące właściwe modele, z kolei tekstury na bardziej wypukłych obiektach są tak rozmyte, że od patrzenia na nie po prostu bolą oczy. „Wolfenstein: The New Order” w tej wersji pozbawiony jest także dalszych planów w (nielicznych) otwartych przestrzeniach, a wszelkie pejzaże i tła zwykle są maksymalnie rozmyte, wyprane z barw oraz detali. Tylko modele postaci trzymają w miarę przyzwoity poziom, ale znów – „RAGE” miał bardziej szczegółowe modele z niesamowitą wręcz mimiką twarzy.

Pod względem technologicznym, „Wolfenstein: The New Order” wydaje mi się świetnym przykładem gry, która nie powinna trafić na konsole poprzedniej generacji, tym bardziej że nie ratuje go również sama rozgrywka. Ktoś w Bethesdzie najwyraźniej jednak uznał, że nie powinno się ignorować portfeli posiadaczy PlayStation 3 i Xboksa 360, których nadal jest dziesięć razy więcej niż tych mających PlayStation 4 lub Xboksa One. W tym przypadku wolałbym jednak zostać zignorowany.

Zwykły wpis